środa, 17 sierpnia 2011

Wymazywanie niebieskich róż

W pierwszym zdaniu "Wymazywania" Thomasa Bernharda dowiadujemy się o śmierci rodziców i brata bohatera. Spiętrzona w zdania wielokrotnie złożone, ale spójna i uporządkowana narracja uspokaja, jakby pisarz mówił swojemu czytelnikowi Zobacz, nic ci tu nie grozi, jesteś bezpieczny nawet, gdy czytasz, a może: szczególnie, gdy czytasz, może tylko wtedy.

Nic bardziej mylnego. Sposób opowiadania nie zmienia się już do końca książki, ta jednak okazuje się monologiem, który zdaje się tłumionym wrzaskiem, długą litanią błędów, wypaczeń i niegodziwości, gdzie padną zarzuty wobec najbliższych, następnie przejdą w oskarżenia wobec całego narodu austriackiego, by już do końca mieszać się ze sobą i, jeśli dobrze poszukać, zostaną uzupełnione o samokrytyczne uwagi narratora.

Mój egzemplarz "Wymazywania" został uzupełniony jeszcze o coś. Jeśli nie znoszę ludzi podkreślających w nieswoich tekstach zdania, tych okropnych ćwierćinteligentów mówiących mi, na co powinienem zwrócić uwagę, to uwielbiam ten rodzaj delikatnych czytelników, który zamiast ołówka stosuje karteczki, posmarowane (bądź nie) klejem, ale dające się usunąć, a nade wszystko - zapisać własnymi uwagami. Jedną z nich znalazłem właśnie w książce Bernharda, w samym środku tego oskarżycielskiego monologu, gdzie padają zdania w rodzaju: Ojciec mnie zrobił, matka wydała na świat, ale od samego początku nie chciała tego dziecka, w chwili moich narodzin najchętniej wepchnęłaby mnie od razu z powrotem do brzucha, wszelkimi sposobami, gdyby to było możliwe.

Taką litanię, spowiedź z cudzych grzechów przerywa "Greatest Thoughts", tytuł jednej z piosenek Laury Groves, znanej (albo ukrywającej się, zaskakujące, jak w niektórych wypadkach zupełnie przeciwstawne wyrazy pasują równie dobrze - no bo jak to rozróżniać, artysta jest znany jako czy raczej ukrywający się?) pod pseudonimem Blue Roses.

"Greatest Thoughts" w pewnym momencie prezentuje moje stanowisko wobec metafory wymazywania. Laura śpiewa I know you'd never change a thing/Not for anyone or anything i to zdanie, wypowiedziane w stosunku do wszystkiego, co chciałbym wymazać, znajduje doskonałą rację bytu. Wymazywanie jest niemożliwe, wymazywanie przez powtarzanie - bo to nam sugeruje Bernhard - raczej zabezpieczy to, co chcielibyśmy zrównać z ziemią. Co nam w takim razie zostaje? Przeżuwanie, nieustanny spór prowadzony z otoczeniem, tym samym, co do którego nie mamy wątpliwości, że jest ono z gruntu złe, może nie złe po prostu, ale złe dla nas, ustawiające się w pozycji najgroźniejszego przeciwnika i wiemy, od razu wiemy, że będziemy go trawić wiele dni, miesięcy i w końcu zorientujemy się, że kresu nie będzie, a raczej będzie, ale wówczas ciągle jeszcze będziemy mieć w ustach resztki przeżutej potrawy i, co gorsza, nikt nie da nam wtedy siły, by te resztki wypluć.

Wymazywanie, jakkolwiek niemożliwe, jest mimo wszystko przydatne. Gdzie, jeśli nie przy usilnych próbach starcia, zamazania rzeczywistości, szukać w nas większej szczerości? O tym też śpiewa Laura:

You did not know me at all
'Til you had seen me fight
With the dead of the night


Pokaż mi swoje trupy, a powiem ci, kim jesteś.

wtorek, 2 sierpnia 2011

True Grit

W piśmie popularnonaukowym czytam, że mężczyźni później zjawiają się na przystanku w stosunku do odjazdu autobusu niż kobiety. Następnego dnia umyślnie spóźniam się na dworzec i przepada mi wizyta u okulisty. Dumny z potwierdzonej męskości zapisuję się na najbliższy termin (okolice stycznia).